Quantcast
Channel: Robótkowy (i nie tylko) kuferek Meri
Viewing all 381 articles
Browse latest View live

Hafciarskie gadżety

$
0
0
Dawno nie pisałam, maj w tym roku nie był szczególnie przyjemny, nie tylko pogodowo...
Ale do rzeczy - dziś o konkretnych gadżetach, czyli breloczkach do nożyczek hafciarskich (z angielska scissors fob). Dość popularne, wzory przeróżne, samemu też można się pobawić.
Jako że ja zazwyczaj mam koncepcję, ale już niekoniecznie środki czy możliwości wykonania ;)) pogadałam sobie na ten temat z pewną blogowiczką HaLucynką- dziewczę zajmowało się krzyżykami, później wsiąknęło w koraliki i biżu. Pod koniec wpisu będzie o niej jeszcze kilka zdań...
I tak oto doczekałam się swoich breloczków...
Z racji posiadania (jak przystało na hafciarkę) kilku par nożyczek, wymyśliłam sobie cały komplecik 4 żywiołów. Lucynka mnie zaskoczyła i dorzuciła 5, będący prezentacją oktaryny - jest to ósmy kolor w cyklu Świat Dysku Terry'ego Pratchetta, kolor magii, podobno o nieciekawej barwie zielonkawo-fioletowej, widziany tylko przez dobrze wyćwiczonych magów i osoby z odpowiednimi skłonnościami. Dla mnie co prawda wygląda jak rabatka fiołków, no ale magiem nie jestem ;)
I tu pojawił się nietypowy problem, ponieważ zabrakło mi nożyczek! No zgroza! Tylko 4 pary na stanie! Trzeba będzie dokupić ;)
A teraz nieco zdjęć:
Powietrze, przeźroczyste, białe, delikatne, z wirami zefirów:
Ziemia, brąz i prostota, kojarząca się mocno z Czarnym Lądem:
Woda, zarówno delikatne kropelki jak i głębia morza:
Ogień, płonący żółcią, pomarańczem, czerwieniami, niczym arabski lampion:
Oraz fiołkowa ;) oktaryna:

Jak się okazało, łańcuszki były nieco za długie:
Na szczęście łatwo dało się je skrócić :) Przy okazji - na zdjęciach są 3 pary nożyczek, bo czwarta jest w Krakowie z muszlowym dimkiem.
Nieco zbliżeń:

A teraz podział:
powietrze powędrowało do dmcowskiego ptaszka:
oktaryna do HEADowego smoka:
ziemia do tajniaka(już wręczony, więc mogę odtajnić, tu i tak w trakcie):
woda powędruje do muszlowego dimka i tyko ogień został mi bezpański ;) chociaż pewnie powędruje do SALowej bombki i Mikołaja. Tylko nożyczki jakieś muszę kupić :D
A teraz jeszcze słowo o Lucynce. To młoda dziewczyna, szczęśliwa posiadaczka kotów i męża (nie jestem pewna kolejności ;)) Ma też dodatkowo jeszcze jedno zwierzątko, które pochłania większość jej czasu, środków i zdrowia. Lucynka ma raka. Dziewczę dzielne, nastawione optymistycznie i bojowo, nie poddaje się i walczy z rzeczywistością (głównie w postaci "kochanego" NFZu, ZUSu, itp.) wszelkimi sposobami. Opisuje swoje zmagania z rakiem tutaj.
Jak wszyscy wiemy, żeby w Polsce chorować, to trzeba mieć końskie zdrowie i wygraną szóstkę w totka. Żeby leczyć raka... no cóż...
Jeśli chcecie wesprzeć Lucynę, możecie coś u niej kupić :) na przykład tutaj lub jak ja, zamówić coś indywidualnie..
Można też klasycznie przekazać datek na odpowiednie konto w Fundacji Avalon - tutaj jest bezpośredni link.

Lucynko, bardzo Ci dziękuję za te breloczki, są naprawdę śliczne, teraz mogę się chwalić na zagranicznych  grupach, że ja też mam wypasione nożyczki :P

Kartka dla mamy

$
0
0
Zrobienie czegoś niekrzyżykowego chodziło za mną od jakiegoś czasu. Teraz nadarzyła się okazja.
Stwierdziłam, że zrobię kartkę dla mamy.
Na początku był projekt.
Projekt był w owalu i wziął w łeb, jak znalazłam kartki. Z wycięciem prostokątnym ']
 Ale nic to, zrobimy w prostokącie.
Wygrzebałam len obrazkowy Permin of Copenhagen (którego nie znoszę) - pasował mi do projektu, poza tym miał być praktycznie niewidoczny.
Przeszperałam muliny, poznajdowałam jakieś stare, niestety też dość grube igły do haftu, koraliny, pisaki, nożyczki i usiadłam do pracy.

Najpierw chciałam mniej więcej odrysować kształt z kartki i zrobić szkic. Najlepiej moim znikającym pisakiem, z którym nigdy nie miałam problemu.
Hm taaa... On generalnie szybko znika, ale 3 sekundy to absolutny rekord w tej branży Oo
Zatem wzięłam białą nitkę i wyfastrygowałam sobie szkic.
Najpierw głowa - haft płaski. Okazało się, że do takiego haftu len obrazkowy jest za rzadki, a ja mam za grubą igłę - no ale pysk się pokazał.
A potem to, co tygryski kochają najbardziej - francuskie supełki!!!
Mnóstwo francuskich supełków, dziesiątki, setki....

Baran wyszedł odpowiednio puchaty.

Czas na niebo - plan zakładał krótkie ściegi za igłą z 3 nitek, żeby dobrze zakryły len.
Noooo.... nie. Zdecydowanie nie.
W sumie najlepszą opcją byłyby ściegi na całą długość/wysokość, ale nie chciałam aż tak. W efekcie niebo jest nieco dziurawe. Ale poziome, jak miało być.
Potem trawka. Wyszywana muliną cieniowaną, 3 nitkami.
A teraz dziury łatamy tą samą muliną, tylko 2 nitkami i tak nie na ukos, tylko pionowo.
A tak, w międzyczasie powstały nogi. Miałby być inaczej zrobione, ale to źle wyglądało. No i kopytka też nie bardzo wyglądały.... Więc załóżmy, że to baran brykający w głębokiej trawie ;)
Materiał się ponaciągał i trochę go widać, ale mniej więcej pasuje do kartki.
Koniec?
Bynajmniej.

ZA MAŁO SUPEŁKÓW!!!! I to niebo jakieś puste...
Słońce to ścieg zwany pajęczyną, a chmura to ścieg nakładani. I supełki. Muliną cieniowaną.
Dookoła obrazka łańcuszek 2 nitkami muliny (również cieniowanej).
Kolejna przymiarka..
I klejenie.
I tak oto powstała kartka z brykającym czarnym baranem na ukwieconej łące w środku lata.

Udało mi się tuż przed wysłaniem ten łańcuszek bardziej wyciągnąć i ułożyć, ale niestety nie mam tego na zdjęciu.
W każdym razie nareszcie się wysupełkowałam.
Mamie się spodobało (co najważniejsze), aczkolwiek z początku była przekonana, że kartkę... gdzieś kupiłam. Bo to nie krzyżyki. Ech, te szufladki ;))

Ufokowy rok 2 - maj

$
0
0
Maj jak już pisałam, nie był najlepszy, a skończył się prawdziwym przytupem - 31., w środę po południu ktoś nam postrzelił kota z wiatrówki.
Na szczęście zwierzakowi nie stało się za wiele, śrut przeszedł przez mięśnie i nie uszkodził ważniejszych organów. Na szczęście. Wykorzystał już 2 ze swoich 9 żywotów ;)
A teraz wyszywanki.
Był baran, a po baranie nieco krzyżyków w ptaszku.
Ostatnio było tak:

A w maju pojawiła nowa gałązka:
Potem doszły kwiatki:
A na końcu kolejne płatki i tym podobne:
Zostały 2 małe hm... kwiatkopączki (przy tym wielkim kwiatku, tam, gdzie są takie króciutkie gałązki) oraz tfu, tfu, kontury. I wtedy cały ten kawałek będzie zrobiony :)
Jest pewna szansa, że skończę go w tym roku, ha!

Ptaszek, część 1233445677741

$
0
0
Byłam na Złotej Igle, zdjęć praktycznie nie mam, ale wrażenia opiszę. W następnym poście ;)
Teraz co nieco o aktualnym WIPowskim UFOku ;)
Gałązka dorobiła się konturów.
Które bez wątpienia wyglądają uroczo.
Przy których więcej czasu zajęło zaczynie i kończenie nitki niż samo wyszywanie ściegów.
Ciągle się zastanawiam, co kierowało projektantem tej serii.... Kawy nie dali? Zemsta na osobie, która miała testowo wyszyć ten wzór (a masz, siedź i wyj robiąc zylion ćwierćkrzyżykowych osobnych backstitchy)? Zagrozili obcięciem premii? Za szybko się zaprojektowało, więc ludź siedział i dorabiał kreseczki?
Nie wiem.
Ale jeszcze nigdy, przy żadnym wzorze tak nie klęłam i zgrzytałam zębami.
Na szczęście bliżej końca niż dalej.

 
 

Złota Igła 2017 - wrażenia

$
0
0
Fotek nie ma, niestety po pierwsze tłum na wernisażu, po drugie rodzina trochę już marudziła (głównie najmłodsza część).
Zdjęcia można oglądać: u Magdy, u Eli, u Agaty, czy też na stronie firmy Ariadna. I pewnie jeszcze w wielu innych miejscach, które znacie ;)

Moje wrażenia:

I miejsce zasłużone, wzór piękny i dobrze zrobiony techniczne i miło, że jury docenia, że obecnie haft krzyżykowy to nie tylko klasyczne malarstwo, widoczki i zwierzątka.
Jakby kogoś zainspirowało to do fraktali, to zwycięski wzór i jemu podobne można zakupić na stronie Cross Stitch Collectibles, cena od 16 dolarów za PDFa. Pewnie też mają czasem jakieś promocje, prócz fraktali mnóstwo innych wzorów, ale nie wiem, jakiej jakości.

Amarylisy - no, II miejsca bym nie dała. Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, czy te zmarszczenia wynikają ze zbyt słabego naciągnięcia przez organizatorów, czy też jest to błąd powstały już na etapie pracy (zauważcie, że ten wazon jest na samym środku, to mogło się zwichrować w czasie pracy). Są ładne, ale.... taka Dziewuszka czy Bojarysza biją je na głowę.

Katedra w Mantes - nie podoba mi się ;] nie moje klimaty (aczkolwiek klasyczne malarstwo bardzo lubię, po prostu ten konkretny obraz mi się nie podoba). Jakieś za bardzo... rozmyte mi się to wydało... Ale zdaję sobie sprawę, że przerabianie mistrzów malarstwa na krzyżyki nie jest proste. Tym niemniej coś mi w tym nie pasuje i już.

Dziewuszka, Bojarysza i martwa natura - znakomite. Mogłabym patrzeć i patrzeć.

Wyróżnienie dla Rosetty - wg mnie pomyłka. Ładnie zrobione, ale mnie dobór kolorystyczny wręcz gryzie po oczach. Poza tym - tu fraktal, tam malarstwo, wszystko drobne, a tu.... nie. Prosty (czasochłonny, ale prosty) wzór. 

Bardzo ładny tryptyk bambusowy, ale ja kocham takie klimaty ;) Więc nawet wielkość krzyżyka i pewna kanciastość wzoru mi nie przeszkadzała :D

Wysyp miechunek ']

Wspaniały "Łapacz snów" Weroniki, szkoda, że tylko od sponsora zdobył wyróżnienie.

Bardzo ciekawy bieżnik ze wschodnimi pięknościami - widziałam na jakimś forum? blogu? postępy nad tym wzorem, ale nie wiem niestety, czy to właśnie ta praca jest wystawiana. W każdym razie niesamowicie pracochłonne i na drobnej kanwie.

Bardzo ładny sampler z okazji 25-lecia Kanwy Lublin - wg mnie jak chcieli nagrodzić samplera, to byłoby lepsze od Rosetty.

Paw poza konkursem - cudny wzór i doskonały przykład, jak bardzo trzeba uważać, jak się wyszywa dziesiątkami. Widoczna każda linia... mówię wam, masakra... a przecież to już musiało być widoczne w czasie pracy... I jak widać, pranie i prasowanie nie zawsze pomaga. O takich rzeczach tylko słyszałam na grupach HEADowych. Wydaje mi się, że to kwestia czysto techniczna, trzeba naprawdę doskonale, równiutko robić krzyżyki, tak, że kiedy kończy się rządek to ten ostatni krzyżyk jest tak samo napięty jak pierwszy, a nie zaciągnięty bardziej (nie zamotałam za bardzo?) To było straszne, taki piękny wzór i tak źle wygląda.. Wątpię, żeby dało się z nim coś zrobić...

Sporo ładnych, dużych, ciekawych prac. Dimki też ładne ;]

Tylko tak się zastanawiam.... ja rozumiem różnorodność, ale pingwiny na plastikowej kanwie? ... Owszem, ładnie wykonane, fajny wzór, sama je robiłam, ale wiecie.... z czymś takim konkurował Afremov? Miechunki? Łapacz snów? Chyba naprawdę mieli bardzo mało prac...

Czy warto zobaczyć? Warto. To ciekawy przegląd tego, co się wyszywa i jak się wyszywa. Pamiętać też należy, że oskarżenia o zbytnią pikselozę należy kierować do autora wzoru, a nie wyszywającego ;) (chyba, że wzór autorski).

Panu z numerem siedem już podziękujemy...

$
0
0
Do widzenia!
Adios!
Cześć jak czapka!
Panu już podziękujemy.
Nie ma to jak zrobić zdjęcia i przez tydzień ich nie ruszyć ;)
Część z was już się zapewne domyśla, o co chodzi.
Mniej więcej tydzień temu zrobiłam zdjęcie prania ;)
Ale do rzeczy:
było tak:
a później:
 
Walczyłam z resztą konturów na ptasiorze:
 I wreszcie koniec!!!
Teraz pranko i suszanko:
Nieco detali:
 
 
 Cudowne, ćwierćkrzyżykowe kontury... A tak, pamiętajcie, że mu nogi zmieniłam (nie, żebym była jakoś specjalnie zadowolona z efektu, ale wolę małe nóżki od tego... czegoś... co było pierwotnie)

I piękność finalna:
Metryczka:
zestaw do haftu DMC
Tytuł: Embroidered Morning
 Kanwa: Aida 16" biała
Rozmiar wzoru: ok. 20 x 20 cm

I teoretycznie teraz powinnam go oprawić i powiesić. Ale jest pewien problem. Ten ptasior jest jednym z 5 w serii:
On jest na środkowym zdjęciu, tam macie ładny widok na tę... nogę...
Generalnie są 3 bardzo kolorowe:
I dwa utrzymane w bardziej hmm... jednolitych tonacjach:
Dobrze by było, żeby oprawa dla całej serii była jednolita. Powiecie, żaden problem, opraw tego i następne w tym samym miejscu/z tą samą ramą, albo kup 5 ramek od razu? No, nie. Moi rodzice przerobili problem, że nagle ramiarz, który od lat im robił rzeczy, został zlikwidowany. Inne ramki z kolei przestali robić, no i pojawił się problem, którego chciałabym uniknąć.
Nie przewiduję pracy nad ptasiorami co najmniej do końca roku. Nie wiem, jaki kolor ramki byłby najlepszy - pamiętajcie, że zdjęcia na zestawach RÓŻNIĄ się od tego, co się naprawdę wyszywa i chciałabym dobrać coś jednolitego do już wyszytych prac.

Zatem kolorowy ptasior a la zięba idzie do szafy. I tu pojawił się pewien mały problem. W jaki sposób. Złożyć - szkoda. Na płask - nie mam miejsca, poza tym jak go gdzieś upchnę pod książkami to znając życie może moje wnuki go znajdą. Zostaje zwinąć i wsadzić w tubę. Której nie mam.
Ale za to mam sporo ruloników po papierze toaletowym :)


Zwijamy (zaleta tych rulonów - będą wąskie!)
Dokładamy kolejne rolki, delikatnie wpychając je w tą środkową, a miejsce łączenia oklejamy taśmą papierową (albo klejącą, co kto lubi). Przymierzamy tak, żeby wyszywanka nie dochodziła do samego końca, tylko była nieco w głębi tuby:

Teraz z drugiej strony:
No tak, jakby się zmieściło, to by było za dużo szczęścia... Docinamy zatem odpowiedni kawałek :)
Tubę można albo od razu zakleić taśmą papierową, albo wyciąć coś w rodzaju pokrywek - dla perfekcjonistów polecam cyrkiel i wycięcie kółek odpowiedniej średnicy ;)
Ja poszłam na łatwiznę i wycięłam kanciastoboki ;) ciut większe od średnicy tuby, które następnie przykleiłam taśmą papierową.
Jeszcze tylko opis
I proszę bardzo, wąska tuba zrobiona, zaklejona, wrzucona do pudła na szafie :) Czeka na pozostałe ptasiory.

A dla cierpliwych wyjaśnienie tytułu: ptasior był siódmy na liście ufoków :)

Dimkowe muszle - 2.

$
0
0
Pod koniec czerwca wyskoczyłam do rodziców na jeden dzień. Oczywiście dzień bez igły dniem straconym ;) więc dziubnęłam kilka krzyżyków.
Ostatnio było tak:

A teraz dorobiłam górę:
 
Czyli mam już obie muszle:
Niedużo, ale zawsze :)

Ufokowy rok - czerwiec

$
0
0
Triumf i chwała!
Jeden ufok mniej!
A międzyczasie (bo zanim opublikowałam post to prawie tydzień minął) zajęłam się nieco SALową bombką :)
Było tak:
A teraz jest tak:
A tutaj bliżej ptasiorek:
Śliczne to będzie na tej kanwie ze złotą nitką :)

Motylkowe candy u Kasi

$
0
0
Kasia ogłasza kolejną zabawę :) z okazji 800. posta ogłasza candy motylkowe! Zapisujcie się, bo Kasia zawsze fajne nagrody rozdaje :D

Dimkowy koliberek - 1.

$
0
0
Jak część z was wie, mam słabość do dimków i kolibrów. A najlepiej, jak są to dimkowe kolibry :D
Jakiś czas temu upolowałam takie oto urocze maleństwo:
 
Jest to zestaw do haftu gobelinowego na kanwie drukowanej. Łatwe, proste i przyjemne. Maleństwo, 13x13 cm (i już mam wobec niego niecne zamiary).
Skusiłam się, bo robiłam już jednego dimka na drukowanej mam na koncie i wyszedł bardzo ładny:
Tak wygląda zestaw z koliberkiem od środka:
Tutaj zbliżenie na kanwę - jak się przyjrzycie, zobaczycie, że różni się ona nieco od tych, które można kupić w polskich pasmanteriach:
Jest sztywniejsza i ma pojedyncze nitki. Wyszywa się półkrzyżykami pełną, 6-nitkową muliną.

Zestawik z racji niewielkich rozmiarów trafił na spacerową wyszywankę. Póki co idzie mi powoli, bo nieco wybija mnie z rytmu:
- mamooo!! Daj mi pić/hulajnogę/piłkę/kotka/chusteczkę/cokolwiek
- mamooo!! zobacz jak zjeżdzam/biegam/próbuję się zabić
- łueueueue!!! "nie będę leżeć w nieruchomym wózku, kręć się po ścieżkach przez godzinę matka!!"

Generalnie mam tylko kilka pierwszych ściegów ;) ale zapowiada się ładnie:
A tutaj zbliżenie:
Posiłkuję się zdjęciem na zestawie, czyli liczę krzyżyki ;P bo tak na drukowanej tylko po plamach to nie zawsze tak dobrze by wyszło.

Mam nadzieję, że niedługo pochwalę się postępami ;)
A póki co myślę o nowych pracach, więc prawdopodobnie bombka SALowa pójdzie chwilowo w odstawkę.

Curl up with a good book - nowe sztuczki

$
0
0
Mój smoczy HEAD idzie pomalutku. Ale upajam się, że doszłam do książek. Ba, nawet mężowi się spodobało i pytał się, czy się w rok wyrobię, żeby na przyszłą Złotą Igłę smoczura wysłać :"D
Taak, prawie cała pierwsza strona (z 32) i już robi wrażenie ']
Ale pooglądacie sobie dokładnie kiedy indziej, dzisiaj się dzielę wiedzą i wrażeniami.
Nie mam krosna (i miejsca na nie), więc wyszywam na małej ramce q-snap. Małej, bo dzięki temu mam wrażenie, że hoho, ile to ja nie zrobiłam '] no i motywacja nieco wrasta wtedy..
Do smoka mam muliny w osobnym pudełku (jedyne 86 kolorów) i generalnie trochę miałam problemów z szukaniem odpowiednich nici. Tu gwiazdka, tam strzałka, tutaj serduszko.. oszaleć można... Już nie mówiąc o tym, że kilka razy zdarzyło mi się, że nie mogłam znaleźć danej nici... jakoś mi dany symbol umykał i traciłam czas na szukanie po numerach nici...
Wreszcie (lepiej późno niż wcale ;)) uznałam, że pora na zorganizowanie tego wszystkiego.
Uporządkowałam muliny według symboli, czyli np. literki w jednej przegródce, wszystkie strzałki w drugiej, trójkąty w trzeciej itd. Jeszcze się nie przyzwyczaiłam gdzie która grupa jest, ale zdecydowanie mniej czasu tracę na wyszukanie konkretnego koloru.
Wygląda to mniej więcej tak:

A teraz o kolejnej sztuczce, której się nauczyłam.
O węźle roboczym (working knot) z pewnością sporo z was słyszało. Ja to znałam, ale nie stosowałam, jakoś do tej pory nie było okazji ;)
Smoka wyszywam na Lindzie "27, 1x1 pełnym krzyżykiem. Oznacza to, że nie jestem w stanie zrobić pin stitcha - chyba, że z super ostrą i cienką igłą. Dlatego zaczynam klasycznie, czyli łapię nitkę pod spodem. Problem pojawia się przy kończeniu. Nie zawsze łatwo da się przewlec przez nitki pod spodem, z kolei u mnie sposób z zostawianiem luźnym nitek się nie sprawdza - mylą mi się z zaparkowanymi, poza tym wymagają pilnowania odpowiedniego naciągnięcia itd.
Będąc członkiem sporej ilości grup hafciarskich na FB od czasu do czasu zdarza mi się dowiedzieć czegoś nowego ;)
I tak oto pojawił się ponownie węzeł roboczy. Można do zaczyniania, ja go stosuję do kończenia nitek, szczególnie w sytuacji, gdy schodzę danym kolorem w dół i nie za bardzo jest jak zaczepić nitkę na koniec pod spodem.
Tu jeden przykład, ale lepszy będzie ten:
Jak widzicie fioletowa nitka kończy się koło czarnej nici. Zaczepić ją paradoksalnie było dość ciężko, ponieważ tuż nad nią kończyło się sporo kolorów więc jest tam nieco.. chaotycznie. Dlatego właśnie zdecydowałam się na węzeł roboczy - czyli po prostu przeciągamy nitkę kilka krzyżyków dalej pod robótką, pilnujemy, żeby nitka była dobrze naciągnięta i robimy supełek na wierzchu. Ponieważ wyszywam jedną nitką, supełek robię podwójny, żeby nitka nie została przeciągnięta na 2 stronę (co mogłaby się zdarzyć, gdyby supełek był za mały).
Z tyłu wygląda to tak:
Ważne - nitkę przeciągamy i robimy supełek w linii, w jakiej robimy krzyżyki. Czyli jeśli robię najpierw /// a potem \\\, to supełek robimy w linii lewej dolnej dziurki - niżej zaznaczone kółeczkiem:
To, o ile krzyżyków przesuniecie się to tak naprawdę zależy od was - wiadomo, dobrze, żeby to było na tyle, żeby nitkę złapać i przytrzymać, natomiast nie ma sensu przeciągać przez 20 ściegów.
Jak już mamy zakończoną nitkę, idziemy dalej. Wyszywamy sobie spokojnie, póki nie dojdziemy do supełka.
Tutaj doszedł złoty kolor, który ładnie umiejscowił się między ostatnim fioletowym krzyżykiem a jego supełkiem:
Z tyłu wygląda to tak:
Jak widzicie, fioletowa nitka została złapana i przytrzymana przez złotą. I już nie trzeba się martwić :)
Supełek odcinamy, kiedy w wyszywaniu dojdziemy do danej dziurki - i oczywiście o ile mamy nitkę złapaną od spodu ;)

Sposób fajny i niezbyt męczący.

A teraz dla wytrwałych zagadka:
Co to będzie? :) Jako podpowiedź dodam, że o tym wzorze kilkakrotnie wspominałam już na blogu :)

Biegnące stopy czyli "Wonderful Walk" RTO po raz 1.

$
0
0
I nikt nie pokusił się o odgadnięcie na podstawie fragmentu. Cóż, szkoda, szykowałam upominek dla tego, kto odgadnie jako pierwszy ;) Widocznie jednak zgadywanie nie jest takie fajne jak wypominanie mi, ile to dni minęło od rozpoczęcia pracy przy danej wyszywance ;]

Do rzeczy - oto biegnące stopy:
Tutaj zbliżenie:
A teraz co to będzie? Będzie biegnący smok :) Czyli zabrałam się za jeden z 2 zestawów RTO dla mojej córy :) Jak część z was pamięta, dość długo polowałam na te wzory, ale szczęśliwie się udało - za co jestem wdzięczna firmie Coricamo.

Jako pierwszy do wyszycia córa wybrała zestaw "Wonderful Walk":
Zestaw składa się z Aidy 14", posortowanej muliny (ale bez numeracji DMC) i schematu. Sortery takie fajne, że aż żal się na PAKOwskie przenosić :) Dlatego też wybrałam się do pobliskiego sklepu z chemią i szpejami i zakupiłam uszczelkę do okien.
I to kilku minutach sortery wyglądały już tak:
Powiem wam, że już dawno nie wyszywałam czegoś, co by mnie aż tak cieszyło i relaksowało. Naprawdę, wyszywając tego smoka przypomniałam sobie, dlaczego to robię i ile frajdy mi to sprawia.
Nie wiem, czy to kwestia, że Aida 14" (widzę krzyżyki na odległość ramienia!), czy liczba i dobór fajnych, nasyconych kolorów (tylko 2 sortery, a nie całe pudło z muliną! O ile łatwiej znaleźć jeden z 20 niż z 86!), wzoru, który jest łatwy, ale daje ładny efekt wizualny (nie ma confetti! nie ma ninja!), czy też dlatego, że to smok (ach... smoook.. kocham smoki....), ewentualnie że brak jest deadline'u (ha! nie muszę zrobić na urodzinoimieninoświętorocznicę), ale naprawdę - jak już dawno się nie zdarzyło z haftem - naprawdę przy tym odpoczywam.
A teraz kilka fotek z postępów:
 
 
 
 
No to biegnę dalej ;)

Ufokowy rok - podsumowanie lipca

$
0
0
Wakacje, upały, ząbkowania, raczkowania, w efekcie nieszczególnie mam się czym chwalić.
Trochę przybyło u Spanglera - muszę przyznać, że ten grzbiet książki z klejnotem wygląda rewelacyjnie i daje pewne nadzieje na dobry efekt końcowy, mimo zepsutej zasłony (zepsutej wg mnie w czasie konwersji):

I kilka krzyżyków w SALowej bombce - patrzcie, jakie to wielkie będzie ;)
No, coś będę musiała przycisnąć, sierpień już a tu 2 bożonarodzeniowe ufoki dalej siedzą, a żurawie nawet nie tknięte ;/ Ale do żurawi potrzebuję niestety więcej miejsca... mam nadzieję, że jak skończę smoki to będę mogła oddać się urokom wyszywania na czarnej kanwie ;)

Dimkowe muszle - 3.

$
0
0
W sierpniu pojechałam z dzieciakami do rodziców. Na 2 tygodnie. 2 tygodnie, hohoho, żeby się nie znudzić muszlami wzięłam ufoka i jeszcze frywolitkę.
Jak się okazało zupełnie niepotrzebnie.
Czasu nie było, a jak był wieczorami, to byłam tak padnięta, że szłam spać razem z dzieciarnią :/
W efekcie postępy są absolutnie żałosne.
Ale mogę zaprezentować magię konturów ;)

Tak było ostatnio, czyli w czerwcu:
Po dorzuceniu jeszcze trochę półkrzyżyków na obrzeżach, 1 kolor konturów prezentował się następnie tak:
Kolor nr 2:
Kolor nr 3:
Kolor nr 4:
Oraz napisy w kolorze 4.:
A tak to wygląda w świetle dziennym:
Następnie zabrałam się za resztę obramowania, to będą docelowo kamyczki:
To był dobry moment, młody usnął, córa ogląda, ja przez 40 minut z turbodoładowaniem zrobiłam prawie cały kawałek z lewej strony.... A potem okazało się, że wzięłam zły kolor. I musiałam to wszystko spruć.
W efekcie czas się skończył, po poprawkach udało mi się zrobić tylko tyle:
I na tym stanęło.

Ufokowy rok 2 - sierpień

$
0
0
Coś mi się pokręciło, że podobnie jak w zeszłym roku publikowanie jest do 15. następnego miesiąca... a może tak nie było i tylko mi coś się źle zapamiętało ;)
W każdym razie:
parafrazując Dextera (tego z kreskówki "Laboratorium Dextera", nie tego mordercę z serialu) - sierpień nie był dobrym miesiącem dla hafciarza. I dla ufoków.
Dobrałam się trochę do Mikołaja i chociaż zrobiłam niewiele, wreszcie zaczyna to jakoś wyglądać ;)
W kwietniu było tak:
A teraz wyrównałam trochę brodę:
Niedużo, ale lepszy rydz niż nic ;)

P.S. Niedługo będzie post o superlampce, którą sobie kupiłam :D
P.S.1 Ktoś z was jedzie do Ustronia na Warsztaty Zakręconych? :)



Pierwszy dzień jesieni

$
0
0
Od jakiegoś czasu jesień to moja ulubiona pora roku. Aczkolwiek jesień złota, słoneczna, pełna kolorów, a nie listopadowa plucha ;)
W przerwie między postami postanowiłam przypomnieć kilka odpowiednich prac - nie ma ich dużo :D ale mam kilka typowo jesiennych...

Ukochane jesiennie liście z Dimensions - ile frajdy mi sprawiało wyszywanie go....
Jesienny ptaszek - jeden z 4. w serii :)
  Komplet jesiennych kostek - kolczyki i zawieszka
 Halloweenowa kostka - wierzcie lub nie, ale pająków było od 1 do 6 na każdej ściance ;) jak na prawdziwej kostce. Nie lada wyzwanie, szczególnie, jak się ma arachnofobię jak ja ;)
 Krzywe jabłuszko - aplikacja wykonana w Ustroniu 2 lata temu bodajże.
 I jeszcze ubiegłoroczna zakładka na podstawie wzoru Tor Rhuann Designs :)
I na sam koniec moja odjechana, jednodniowa, jesienna torebka :)

Nowe czasopismo na rynku

$
0
0
Piękna pogoda, zbieramy kasztany, zerkamy do kiosku, czy może coś ciekawego się pojawiło z dziecięcych gazetek, ja odruchowo latam wzrokiem po hafciarskich i..
Łał, coś nowego! O czym nie wiem, ha! No jakże to tak?
Oczywiście MUSIAŁAM kupić ;) i dzisiaj podzielę się wrażeniami.
Nowa gazetka to dwumiesięcznik "Moda na robótki".
I numer wrzesień/październik 2017.
Cena 14,95 zł.
50 stron, format A4.
Pismo jest wydawane przez Ediba Polska sp. z o.o. na licencji Alternativas Publisitarias S.L., hiszpańskiego wydawcy, który oferuje m.in. pismo "Las Labores de Ana" - o tematyce robótkowej.
Na ile mogłam się zorientować, polska gazetka nie jest bezpośrednim przedrukiem pisma hiszpańskiego, raczej stanowi wybór redakcji.

I co tu mamy? :)
Przede wszystkim mamy haft krzyżykowy.
Są tu duże i małe obrazki, trochę motywów dziecięcych, klasyka czyli róże w różnych wydaniach (spokojnie, będą zdjęcia ;) ) Schematy są kolorowe.
Oto irysy van Gogha:

Jesienne jelonki:
Motywy kuchenne:
Znowu sztuki piękne, tym razem malarstwo oraz ceramika ;)
Zbliżenie na pracę wg obrazu Alfonsa Muchy:
Gdyby nie te plamy na skórze, całkiem niezłe by było... Zawsze można spróbować samemu zamienić, ale też nie każdy będzie chciał dobierać koloru. Szkoda, bo w porównaniu z polskimi wzorami, ten wydaje się być bez większej pikselozy.

Wzory dziecięce:
Tak naprawdę jest ich więcej niż na ilustracjach, są jeszcze kaczki ze sztućcami, smoczkami i butlą, więc można jednym motywem przyozdobić dużo rzeczy, począwszy od śliniaków na śpiochach i kocykach skończywszy. Fajne, bo to cała seria, a nie tylko 2-3 motywy.

Róże:
Podobnie jak w przypadku kaczek, jest to cała seria motywów, aż 7 (z czego 2 to jest wzór gałązki plus jego lustrzane odbicie - można w obie strony wyszyć) do różnego zastosowania.
Jest jeszcze obraz przedstawiający bukiet w wazonie - również z różami ;)

Jako że nie samymi krzyżykami człowiek żyje, są również projekty na szydełko i druty:
I jeszcze kocyk dla bobasa:

I zapowiedź następnego, świątecznego numeru:

Do tego mamy 3 strony nauki robienia na drutach i szydełku (podstawowe ściegi, łączenie, prasowanie) oraz 2 strony o hafcie krzyżykowym - podstawy, ściegi, wymierzanie, prasowanie itd. Pokazany jest nawet ścieg na francuski węzełek (supełek), zwany tutaj "okrągłym węzełkiem" ;)

Część schematów znajduje się na specjalnej wkładce, "plakacie" wpiętym w środek pisma. Nie do końca podoba mi się takie rozwiązanie, po pierwsze, mamy wtedy wielką płachtę papieru z różnymi wzorami, a po drugie zostają dziurki po zszywkach. Wiem, że to niby tycia dziurka, jeden krzyżyk, ale np. na ksero może już różnie się odbić.

Schematy rozpisane dla Aidy 14", na mulinę DMC i Anchor. W niektórych wzorach znajdziemy również ściegi 1/4 i 3/4 krzyżyka, niestety nie podali w samouczku, jak je wykonać ;)

JEDYNĄ reklamą w środku gazetki jest reklama prenumeraty pisma. Tak, dobrze czytacie, NIE MA REKLAM (jeszcze ;) ).

Jak oceniam gazetkę? Wzory wydają się lepsze niż polskich gazetkach, natomiast nie aż tak dobre, jak potrafią być w gazetkach brytyjskich - tutaj przykład konwersji obrazu Muchy się kłania, w oryginale tancerka z pewnością nie miała białych plam na skórze ;) tym niemniej mają mniej pikselozy niż polskie.
Płachta z wzorami jest nieco kłopotliwa.
Utrudnieniem dla niektórych hafciarek będzie z pewnością brak rozpiski wzorów na polską Ariadnę.
Podoba mi się, że mniejsze motywy są podane w dużych seriach (dziecięce kaczki i róże), można mieć dużo rzeczy o zróżnicowanych wzorkach, będących w dalszym ciągu częścią całości (tak, wiem, napisane zawile, ale mam nadzieję, że zrozumiecie).

Wybrane wzory dla pierwszego numeru oceniam jako raczej klasyczne i bezpieczne, bo mamy i malarstwo, i kuchenne i dla dzieci (zawsze się sprzedają) i mnóstwo róż (no jak można nie wyszywać róż '] ).

Następny numer z pewnością zakupię, bo jestem ciekawa, jak to pismo będzie się rozwijać, poza tym 15 zł co dwa miesiące to nie jest dużo, chociaż zobaczymy, jak długo taka cena zostanie ;)

Tutaj jeszcze adres strony internetowej, gdyby ktoś chciał sobie coś więcej poczytać albo zamówić:
moda na robótki.

Jeśli znacie to pisemko dajcie znać, jak wasze wrażenia :)

Nie było mnie że hoho

$
0
0
Ale jakoś nikt się nie zmartwił ;) Przerwę określmy jako techniczną, niestety póki co posty nieco rzadziej będą, a zdjęcia z telefonu będą gorszej jakości (bo i telefon gorszy, ach, mój słodki limonkowy soniaczu, jakże tęsknię, nawet za przegiętym nasyceniem kolorów...)

Na pierwszy ogień - Zjazd w Ustroniu. Tutaj serdecznie pozdrawiam Lawendową, którą miałam okazję poznać osobiście :)
Zjazd był zdecydowanie za krótki :D nie udało mi się zapisać na wszystko, co chciałam (np. na warsztaty z Dorotą Chmielewską :( ), ale za to ze wszystkim warsztatów, na które się zapisałam jestem zadowolona :)
W tym roku impreza odbywała się w Gwarku, które podobnie jak Tatooine jest daleko od radosnego centrum wszechświata (w tym przypadku od centrum Ustronia, gdzie prócz sklepów, knajpek itp. występują takie rzadkie stworzenia jak bankomaty ;) ) - od Gwarka do Centrum jest ok. półtorej (a może i ciut więcej) drogi liczonej możliwościami 6-latki. Ale dałyśmy radę (w jedną stronę, ale co tam, też się liczy).
Miejsce fajne, o ile mamy a) gotówkę, b) wykupione wyżywienie c) przywozimy ze sobą zapas picia (typu woda czy sok) tudzież przegryzek d) mamy to gdzieś bo jesteśmy na wczasach odchudzających więc żyjemy tylko śniadaniem i radosnym hasaniem po okolicznych szczytach ;)
A, czy pisałam, że do najbliższego sklepu z czymkolwiek jest pół godziny żwawego spaceru? No. To piszę. Do Mos Eisley Luke też miał kawałek ;)
Tak czy owak nie było źle, w piątek dotarła do nas Karolina (którą serdecznie pozdrawiam, a nuż przeczyta ten wpis), która dzielnie znosiła nadpobudliwą sześciolatkę i z którą świetnie się gadało po nocach ;) (całych dwóch buehehe).

Przybyliśmy w czwartek, żeby na piątkowe warsztaty zjawić się wyspane i wypoczęte (co prawie, prawie się udało, nie licząc upadku córy z łóżka (dobrze, że owinięta kołdrą) i stojącego nade mną przed 6 rano (warsztaty o 9, od 8 śniadanie) zombie "mamoooo.... spóźnimy sięęęę na warsztatyyyy"). Oczywiście od razu straciłyśmy masakryczną kwotę na zakupy ;)
Ja miałam frywolitkę na igle, córa zdobienie pierników.
Frywolitka jest już passe, czyli wszyscy umieją dziergać ;) w warsztatach prócz mnie uczestniczyła tylko jedna kobitka. No cóż, frywolitka nie foamiran, irysa 3d na pół metra nie zrobi ;)
Dowiedziałam się kilku rzeczy (eureka! teraz wiem po co są supełki!) i wydziergałam sobie cusia, którego kończyłam namiętnie po warsztatach. Wzór na cusia tak mi się spodobał, że pokłusowałam na stoisko Ariadny po nową nitkę na niego.
Tutaj właśnie trwa akt twórczy ;)
który finalnie zakończył się tym:
Jestem z siebie dumna jak paw :)
Tutaj widok z boku:
Róża różnokolorowa jak żywa ;)
A to nitka z której powstała (fajnie się dzierga tak przy okazji, aczkolwiek ja się nie znam):
 A po powrocie do domu zmierzyłam się z prostym, do tej pory nieczytelnym dla mnie wzorem i oto jest, ha! Kwiatek graniasty jak żywy! :)
Mam fajne pudełko na frywolitkowe szpeja, niestety tak duże kłębki się tam nie mieszczą :(
To pudełko z zestawem do szycia z Biedronki, sprezentowane przez mojego męża ("patrz, puszka, rzeczy do szycia, wiem, że tego chcesz ;P " ), nitki poszły w jakieś nitkowe pudło, puszka pojechała do Ustronia ;)
 

Weronika miała zdobienia pierników - niby mam upiec i zrobić lukier, ale wykpiłam się, że pierniki kupię, ale za przepis na fajny lukier do piernikowych cudeniek będę Wam szczerze wdzięczna :)
Jak widać ma inwencję, aczkolwiek widzę tu duże pole do eee... poprawienia wyników ;) (i na to poszło 37 zł, łaaa!)

Po południu miałam oplatanie kaboszona koralikami:
Bardzo mi się spodobało i będę korzystać, ALE, oczywiście musiałam coś zawalić. Otóż popełniłam 2 duże błędy, jeden nawet nieco tu widoczny.
Po pierwsze robiąc ten złoty rządek, który miał wykończyć wszystko, kilka razy igłę wbiłam (jak się potem okazało) od zewnętrznej strony tych koralików. W efekcie przecięłam nitkę i koraliki zaczęły się sypać. W dodatku robiąc wykończenie nie przykleiłam dobrze skórki od spodu, skutkiem czego jak wycinałam całość to mi tę skórkę krzywo pocięło.

Planuję odpruć koraliki, delikatnie odciąć skórkę i na nowo wykończyć, ale czarnymi koralikami. Niestety nie wzięłam instrukcji i kurcze nie wiem jak ten murek zrobić i te, takie pikotki? frędzelki? małe trójkątne cusie do ozdoby? Ale mam nadzieję, że znajdę jakiegoś tutoriala na Sieci.

Nika miała lepienie z masy solnej, które się jej niezbyt podobało, a do części masy solnej nie wiem, co dodano, bo pakując wszystko w niedzielę koło 10:30 kilka rzeczy było wilgotnych i ciastowatych Oo fotek brak.

W sobotę rano miałyśmy ostatnie warsztaty. Ja miałam needlepointa. Jak wiecie to dość szerokie określenie dla całej masy ściegów, więc w sumie to najpierw zrobiliśmy motyw z rombem a potem każdy to co chciał. Zachciało mi się serduchowej koniczyny i strasznie się bałam, że gdzieś po drodze coś źle policzyłam, ale udało się :)
Weronika miała ekowarsztaty, na których uplotła sobie zamotka oraz bawiła się szyszkami ;)
Tak, szczerbatek z niej ;)

Popołudnie spędziłyśmy na spacerze do centrum w poszukiwaniu bankomatu. Po drodze zahaczyłyśmy o Czantorię (piękne widoki, polecam) oraz wsparcie energetycznie w postaci ciacha i soku tudzież kawy.
Jak przystało na turystki kupiłyśmy sobie magnesy, żeby ładnie się komponowały z tymi otrzymanymi na Zjeździe:
W niedzielę już powrót, 2 pociągi, autobus i samochód ;) Męcząco nieco.

A teraz to na co wszyscy czekali - zakupy!!!
Po pierwsze kupiłam sobie 2 pudełka na bobinki. Nareszcie.
Oraz mulinę (bez bobinek):
Prawda, że ładne kolory? (ta biała na szpulce to nie mulina, to nić do koralików). No prawda, że ładne?
PRAWDA?!
35 nowych kolorów i są MOJE, hahahahaha!!!
Upajam się, tak wiem, to dlatego, że próbuję zapomnieć ile kosztowały ;)

Moja córa kupiła sobie (za własne pieniądze, a co!) zestaw do haftu krzyżykowego ("ja kupię, a ty mamo go wyszyjesz" - urocze stworzenie, prawda?)
Ponieważ mam mnóstwo ufoków i wipów, musiałam sobie kupić 2 kolejne zestawy. Powód oficjalny "nie znam jeszcze tych firm, muszę sprawdzić, jak się wyszywa rzeczy od nich" ;)
Słodkie kotki przypominające mi moje 2 rozrabiaki (pewnie im imiona dorobię i daty urodzin, a co, będzie kocia metryczka ;)
Oraz coś inspirowane kulturą celtycką, zmieszane z wpływami rosyjskimi. Ale podoba mi się :)
Do tego zestawy do haftu koralikowego (bo w domu mam 2 i żaden nie jest nawet zaczęty ") )
Moje:
 
oraz Weroniki:




Mając wiedzę (częściową przynajmniej) jak oplatać kaboszon, zaszalałam i kupiłam nieco koralików do tego, co mi się po głowie tłucze. Niestety filcu nie mieli :/
Do tego małe słoiczki na te koraliki - zakręcane i takiej wielkości, że mieści się tylko jeden woreczek:
 
No i jeszcze uzupełniłyśmy już w Ustroniu zapasy cekinów na choinkowe bombki oraz znalazłyśmi całkiem fajne koraliki dla Weroniki.
I póki co to tyle, czytelnikom dziękuję za wytrwałość, wiszę wam 3 posty z czego jeden o mojej nowej wypasionej trójświatłowej lampce, ale to będzie kiedyś. Mam nadzieję, że szybciej niż później :) Trzymajcie kciuki i rzucajcie przepisy na lukier :D

Co tam panie w smokostanie?

$
0
0
Smoki smoki i smoki. Pomału do przodu, bardzo pomału, ale może chociaż jedne będą na Gwiazdkę.
Oto postępy:
 Jak widać w smoku został fryz i kontury. I królik. I kontury. I księżniczka. I jej kontury. I ziemia. Bez konturów. Ciekawe, jak się będzie wyszywać RTOwskie kontury :)
A ja teraz z przewlekłym zapaleniem górnych dróg oddechowych, mam antybiotyki na 10 dni, a od tygodnia nie miałam siły wziąć igły do ręki i nie zapowiada się to przez kolejny tydzień :/

Ufokowy rok 2 - październik

$
0
0
W październiku dużo się działo, więc tylko trochę bombki doszło:

Mało prawdopodobne, żebym zdążyła na Święta. Ale do 3 razy sztuka, więc zostaje mi jeszcze następne Boże Narodzenie :P


Viewing all 381 articles
Browse latest View live