Był sobie dawno temu mały ptaszek. Ptaszek brał udział w zabawie RR i przeżywał kolejne pory roku w różnych miejscach Polski, z różnymi nićmi.
Szczęśliwy wiosennie
poleciał dalej, potem wrzeszczał na letnią bryzę, że to nie on, tylko jego brat bliźniak z daleka,
i wrzeszczał tak do jesieni
A potem zamilkł. Wrócić nie chciał. Jednego z czterech siłą do klatki wsadzili, uwolnić nie chcieli...
Moje trzy ptaszki wróciły, z uwagą śledziłam wydarzenia, ponoć wreszcie go uwolnili, ale.... ale niesmak pozostał.
Jakoś nie mogłam się zabrać za zimowego, zajęłam się innymi rzeczami, a cała sytuacja była ciągle żywa w mojej pamięci..
I tak 3 ptasiorki sobie siedziały i ćwiergotały, kiedy zimowego brata zobaczą, wciąż w oryginalnej kopercie, przez lata...
Wreszcie ostatnio zmęczona żonglerką między 3 ufokami, zaczęłam coraz poważniej rozważać rozpoczęcie czegoś nowego... Ale z drugiej strony.... ufoki czekają... I przypomniałam sobie o ptaszkach. Niby do dokończenia, a jednocześnie coś od początku trzeba zrobić..
Zabrałam ze sobą kanwę do Krakowa, do rodziców, mając w perspektywie calutki 15 sierpnia wolny między innymi od mojej córy ;)
Tak to wyglądało w poniedziałek rano:
A tak we wtorek rano, przed wyjściem na badania:
Taki słodki, smutny dzióbeczek:
I tak oto 3 ptaszki niedługo będą mieć swojego zimowego brata:
W przyszłym tygodniu znowu jadę do Krakowa (kocham mój grafik, nic, tylko jeżdżę na takie czy owakie badania...) na kilka dni, więc mam nadzieję, że przed wyjazdem nad morze pojawi się i gałązka i góra i śnieg :)
A nad morze zabieram kolejnego ufoka - nie wiem, ile zdążę, więc biorę coś "względnie" prostego - SALową bombkę z cieniowanej muliny :)
Szczęśliwy wiosennie
poleciał dalej, potem wrzeszczał na letnią bryzę, że to nie on, tylko jego brat bliźniak z daleka,
i wrzeszczał tak do jesieni
A potem zamilkł. Wrócić nie chciał. Jednego z czterech siłą do klatki wsadzili, uwolnić nie chcieli...
Moje trzy ptaszki wróciły, z uwagą śledziłam wydarzenia, ponoć wreszcie go uwolnili, ale.... ale niesmak pozostał.
Jakoś nie mogłam się zabrać za zimowego, zajęłam się innymi rzeczami, a cała sytuacja była ciągle żywa w mojej pamięci..
I tak 3 ptasiorki sobie siedziały i ćwiergotały, kiedy zimowego brata zobaczą, wciąż w oryginalnej kopercie, przez lata...
Wreszcie ostatnio zmęczona żonglerką między 3 ufokami, zaczęłam coraz poważniej rozważać rozpoczęcie czegoś nowego... Ale z drugiej strony.... ufoki czekają... I przypomniałam sobie o ptaszkach. Niby do dokończenia, a jednocześnie coś od początku trzeba zrobić..
Zabrałam ze sobą kanwę do Krakowa, do rodziców, mając w perspektywie calutki 15 sierpnia wolny między innymi od mojej córy ;)
Tak to wyglądało w poniedziałek rano:
A tak we wtorek rano, przed wyjściem na badania:
Taki słodki, smutny dzióbeczek:
I tak oto 3 ptaszki niedługo będą mieć swojego zimowego brata:
W przyszłym tygodniu znowu jadę do Krakowa (kocham mój grafik, nic, tylko jeżdżę na takie czy owakie badania...) na kilka dni, więc mam nadzieję, że przed wyjazdem nad morze pojawi się i gałązka i góra i śnieg :)
A nad morze zabieram kolejnego ufoka - nie wiem, ile zdążę, więc biorę coś "względnie" prostego - SALową bombkę z cieniowanej muliny :)